A ja nadal tkwię w kuchni. Tak mi tu dobrze wśród wszystkich tych smakołyków. I ten nieopisany wiktoriański klimat, który uwielbiam. Półmrok, lampa oliwna, zaganiana kucharka. Tak! Kocham moją miniaturową kuchnię i gdybym miała maszynę czasu to odbyłabym podróż do takiego właśnie miejsca.
Ale nie bez powodu piszę o kuchni właśnie. Otóż, kilka dni temu dotarły do mnie dwie paczuszki. Pierwsza z nich to zestaw zamówionych przeze mnie garnków miedzianych. W skład zestawu wchodzi osiem elementów. Najbardziej podoba mi się patelnia do smażenia jajek. W końcu kucharka przestanie złościć się, że jajka zlewają się ze sobą i zamiast jajek sadzonych podaje państwu jajecznicę. No i dzieci nie będą już mogły wybrzydzać i mówić, że nie będą jadły jajek na śniadanie, bo mają wymieszane "żółte z białym". Co za ulga. Jedna małą patelnia a takie zmiany.
Druga paczuszka, to cudowny prezent od Lady Fanaberii (http://minifanaberia.blogspot.it), przemiłej członkini grupy miłośników domków dla lalek, do której i ja należę. Przyznam, że paczuszka wywołała u mnie prawdziwa euforię i wprawiła mnie w bardzo pozytywny nastrój. Wszystko, co w niej znalazłam okazało się prawdziwymi skarbami i od razu znalazło miejsce w moim miniaturowym domku. Prawdziwe woskowe świece z knotami całkowicie podbiły moje serce, a młynek do kawy, taki, jakiego używała moja babcia na chwilę przeniósł mnie w czasy dzieciństwa. Do tego przepiękna patera na ciasto, chleb, domowe przetwory i skrzyneczka z warzywami. Wszystko przepiękne!
W tej chwili moja kuchnia jest już całkiem dobrze wyposażona we wszelkiego rodzaju naczynia, garnki i artykuły spożywcze. Brakuje jeszcze tarki, z którą mam ogromny problem. Za każdym razem, gdy zabieram się za jej wykonanie, dochodzę do wniosku, że otworki są zbyt duże i tarka ląduje w koszu na śmieci. Pewnie skończy się na zakupie gotowej tarki, chociaż właśnie w tym momencie wpadł mi do głowy pomysł, by wykorzystać do tego celu naparstek. Hmmm... może tym razem się uda.
But... I don't write about kitchen without a reason. Some days ago I got two parcels. One of them was a set of cooper pans bought by me. There are eight pieces in the set. The one I like the most is a frying pan that was used to fry eggs. Finally, the cook won't get angry and won't complain that eggs mix alltogether and instead of fried eggs she has to serve scrambled eggs. And the children won't be capricious and say that they won't have eggs for breakfast because the 'white thing' is mixed with the 'yellow thing'. What a relief! One small frying pan and such big changes.
The second packet I got was a wonderful gift from Lady Fanaberia (http://minifanaberia.blogspot.it/), a delightful member of a miniature dollhouses group, which I belong to. I must admit that I was very very happy about the parcel. Every single item that I found there is a real treasure for me and they all got their place in my dollhouse. The real wax candles with wicks have won my heart and the coffee grinder remembered me my childhood for a while. Apart from the candles and the grinder arrived a cake plate, some bread, some homemade preserves and a crate with vegetables. Everything absolutely beautiful!
Now my kitchen is quite well equipped with all the cooking staff and food. But I still have one problem. I am not able to make a grater. Every time I try I realize that the wholes are too big and the grater finished in the bin. I suppose I will have to buy an already-made grater. However... when I am thinking of it now an idea has crossed my mind to use a thimble...