Ostatnio tworzę trochę bez ładu i składu... teczka, torebka, kolorowa skrzynka, niedokończone drzewko pomarańczowe... Nie będę ich póki co pokazywać, poczekam, aż nazbiera mi się więcej drobiazgów, żeby na zdjęciach nie było pusto. Napiszę wam tymczasem o pewnym projekcie, który sobie wymyśliłam. Bardzo lubię stawiać przed sobą wyzwania. Często się potem zadręczam, obiecuję sobie, że to pierwszy i ostatni raz, że kolejny taki pomysł od razu wyląduje w szufladzie... a potem siadam i działam. Tym razem chodzi o dziecinne łóżeczka. Ich wykonanie to żmudna i powolna dłubanina, ale efekt końcowy, moim zdaniem, jest jej wart. Jakiś czas temu pomyślałam, że chciałabym zrobić kolekcję łóżeczek, pięć sztuk, po to, żeby je razem sfotografować. Mam już trzy - w kolorze kości słoniowej, w jasnym brązie i w kolorze czekolady. Kolejne będzie białe. Brakuje mi jednak pomysłu na piąte łóżeczko. Miętowe? Biszkoptowe? Szare? Kto podpowie?
Recently, I have been creating everything and nothing... a bag, a crate, an orange tree ( that I haven't finished yet and I probably won't). I won't show my miniature mess to you. What I am going to show you today is my newest project. I do like challenges. Sometimes I plan to do something. Shortly afterwards I usually complain and promise myself that such an idea won't come to my mind again but ...then I just sit down and create... This time it is about the cradles. Making them takes me a lot of time but in my opinion they are worth every second I spend handweaving them. Some time ago I decided to make a collection of cradles in different colours, five pieces, just to take a photograph of all of them together. I have handwoven three so far - an ivory one, a light brown one and a chocolate brown one. The next one will be white. I still have no idea what colur the last one should be. Mint? Biscuit brown? Grey?