Kochani! Ostatnio pisałam wam, że po głowie chodzi mi miętowe łóżeczko. Chodziło, chodziło, aż wychodziło swoje! I to nie jedno, a dwa. Duże łóżko jeszcze się plecie, bo jakoś mozolnie mi to idzie, ale udało mi się upleść maluszka. Nie jest to łóżko a kołyska, bo jak to u mnie czsto bywa pnowe pomysły biorą górę nad planami. I to jest chyba najfajniejsze w moim pleceniu... gdy plotę dla siebie i zaczynam pleść nigdy tak naprawdę nie wiem co z tego wyjdzie. Czasem zamiast kosza wyjdzie mi stolik a czasem zamiast kufra kanapa, tym razem wyszła mi kołyska.
Hello everyone! In my last entry I wrote that I was thinking about handweaving a bed in mint. I actually did it. Well, a big bed is still "under construction" but ,in the meantime, I made a... cradle. It is quite normal when I work for myself, I start handweaving a linen basket and I finish with a table, I start a chest and I finish with a sofa, last week I wanted a bed and I finished with a cradle. Not so bad this time, at least my doll will have a place to sleep.