Zwlekałam z napisaniem tego posta, ponieważ miał być o oświetleniu. Niestety zakupione przeze mnie mini-przedłużacze, na które czekam od dwóch tygodni, jeszcze nie dotarły i tak oto zdecydowałam napisać o czymś innym...o brudnej robocie. Kto z was praktykuje szorowanie garnków solą i popiołem w dzisiejszych czasach? Trudno już chyba znaleźć takie osoby. Uporczywa plama na ubraniu męża? Zanosimy ubranie do pralni. Pożółkłe prześcieradło? Kupujemy nowe i czyściutkie. A kiedyś? W epoce wiktoriańskiej to dopiero było pranie i szorowanie...
Wyobraźcie sobie coś na kształt niskiego pieca kaflowego, zbudowane z cegły i z wbudowanym żeliwnym "pojemnikiem" na wodę z dostępem z góry, pojemnikiem przypominającym beczkę do kiszenia ogórków. To jakże wymyślne urządzenie służyło do prania. Rozpalano ogień, wlewano wodę i wrzucano do środka pranie, które potem ugniatano drewnianym "trójzębem". Trójząb, nazwany tak przeze mnie z braku innego pomysłu ( jego angielska nazwa to washing dolly) przypominał drewniany stołek o trzech nogach zamocowany do długiego uchwytu od miotły.
Jak łatwo zauważyć, pomieszczenie to, mimo swojego brudnego i szarego przeznaczenia, kryło w sobie wiele "fantazyjnych" przedmiotów. Oczywiście nie mogło go zabraknąć także i w moim domku. Ulokowałam je w podziemiu, obok kuchni. Umieściłam w nim własnoręcznie zrobiony z gliny "prototyp wiktoriańskiej pralki", gliniany zlew oraz bardzo rustykalne meble. Jak widać po wyschnięciu moja "pralka" zmieniła trochę kształt. Cóź... może i w tamtych czasach zdarzały się murarskie wpadki...Suszarkę również wykonałam sama. Można ją nawet opuszczać i podciągać do góry. Jak widać duża biała półka świeci jeszcze pustkami, ale wszystko przede mną. No i brakuje drabiny i magla, na który "poluję" od dłuższego czasu. Chciałabym taki działający... Niestety ceny trochę przewyższają możliwości mojego budżetu więc czekam na okazję.
I postponed the publication of this post because it was going to be about the lighting in my dollhouse. Unfortunately my extension socket strips bought some time ago have not arrived yet and so I decidet to write about something different... about dirty work. Do you still rub your pans with ash or salt nowadays? I suppose it is difficult to find such people yet. A bad stain on your husband's suit? You take it to the chemical lavatory. Yellowish linen? You buy some new and clean pieces. But some years ago? In the Victorian era doing the washing was a real tiring activity.
Suszarka jest rewelacyjna! :) To wspaniale, że podjęłaś się jej budowy i, że jest ruchoma!
OdpowiedzUsuńA pralka wyszła bardzo dobrze, jest nawet ogień i drewno :)
Podziwiam Twoją wiedzę na temat realiów życia codziennego w czasach wiktoriańskich. Bardzo fajnie wyszło całe to pomieszczenie i sprzęty :).
OdpowiedzUsuńSuper!. Czysto i schludnie. Chyba ozłocę moją praleczkę, która wybawia mnie od tego, co tu opisujesz. Koszmar! A przecież to i tak był postęp w stosunku do jeszcze odleglejszych czasów.
OdpowiedzUsuń