wtorek, 17 grudnia 2013

Świąteczny gość. A Christmas guest.

       
           Niewiele jest pewnie osób, które nie cieszą się magiczną atmosferą świąt Bożego Narodzenia. Rodzinne spotkania, mnóstwo pysznego jedzenia, pięknie ubrana choinka, kolędy ... Są jednak i tacy, którzy zostają sami, opuszczeni, zapomniani i to właśnie o nich najczęściej myślę w święta. Przykro mi bardzo z ich powodu, a jednocześnie jeszcze bardziej jestem wdzięczna losowi za to co mam. W tym roku moje lalki nie będą miały ani choinki ani prezentów, ale myślę, że się nie pogniewają. Pomieszczenia nie są jeszcze ukończone i nie chciałam na szybko kupować świątecznych ozdób. Zaprosiłam do nich jednak małego gościa. Podejrzewam, że pani domu miałaby do mnie pretensje, lub nawet chciałaby wyrzucić go z domu, ale kucharka jakoś go zniesie. Jest to mały bezdomny wiktoriański chłopiec. Taki Oliwer Twist. W obdartym ubranku, z czapką z daszkiem na głowie i z ogromną determinacją do przetrwania w szarej i biednej wiktoriańskiej rzeczywistości.
          Jakiś czas temu zaczęłam czytać książkę Judith Flanders A Victorian City i przyznam, że bardzo zmieniła ona moje wyobrażenie o mieszkańcach tej epoki. Najbardziej jednak "przeżyłam" rozdział o slamsach i bezdomnych sierotach. Było ich mnóstwo, całe ukryte organizacje. Niby temat nie nadający się na świąteczne dni, ale jednak jakże aktualny także teraz. Wyobraźcie sobie, że symbolem statusu była dla nich czapka z daszkiem. Bez butów, w łachmanach chwytali się wszystkiego, by przeżyć. Oczywiście kradzieży również. Najczęściej jednak sprzedawali gazety, dostarczali wiadomości lub byli zamiataczami ulic. Niby nic w tym dziwnego, ale oni zamiatali te ulice pomiędzy przejazdem jednego pojazdu konnego a drugiego, w biegu. Ulice, zwłaszcza te najbardziej uczęszczane były ciągle zatłoczone, tętniące życiem i bardzo brudne, pełne końskich odchodów, kurzu i błota. Postanowiłam więc, że choć to jeden z tych elementów epoki, którym Wiktorianie nie powinni się chwalić, to powinien jednak mieć odzwierciedlenie w moim domku dla lalek. Zakupiłam więc sobie prezent, małą laleczkę z The Dolls House Emporium. W przyszłości będzie stała przed domem i sprzedawała gazety, ale na czas Bożego Narodzenia, jeśli dotrze, zostawię go w kuchni. Niech się naje biedaczyna do syta. Cały rok musi tak ciężko pracować.

        Probably there are few people that don't like the magic Christmas atmosphere. Family meetings, a lot of delicious food, a beautifully decorated Christmas tree, Christmas carols... But still there are people that remain alone, forgotten and it is about these people that I think during Christmas. I feel sorry for them and at the same time I am grateful for what I have. This year my dolls are not going to celebrate Christmas. The rooms are not furnished yet and I didn't want to buy Christmas ornaments in a hurry. But...I have invited a little guest. I suppose the lady of the house would not approve of my decision, maybe she would even like to get rid of him... but I think the cook won't mind. It is a small homeless Victorian boy, like Oliver Twist. He's wearing old used clothes, a hat and he wants to survive very much.
       Some time ago I started reading a book, A Victorian City by Judith Flanders, and I must admit that it has changed my view of the Victorian era very much. I was particularly moved reading about slumming and homeless parentless children. There vere so many of them... I know it is a topic not very convenient for Christmas but it is so actual even nowadays. Immagine that the symbol of the status was a hat for them. Without shoes, wearing rags, they did everything to survive. They stole too. Quite often they worked as delivery boys, newspapers sellers or street sweepers. It sounds quite normal but... they had to sweep the streets moving among the running horse carts and omnibuses. The most trafficated streets were very dirty, full of horse excrements, dirt and mud. I decided that, even if it is one of the aspects of the Victorian era that should not be boasted of, it should be reflected somehow in my dollhouse. I bought a small doll from The Dolls House Emporium. In the future he is going to sell newspapers in front of the house but for Christmas, if he arrives in time, I will put him in the kitchen and let him eat and eat and eat. He has to work so hard all the year round.

2 komentarze:

  1. O, jak miło, że zaprosiłaś tego chłopca pod swój dach :) Faktycznie - cały Oliwer Twist :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to szybciutko posadź go wygodnie i daj mu coś pysznego :). Niech tak nie stoi, biedaczek. Pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń