wtorek, 27 stycznia 2015

Postępy w sklepie. Some progress in the shop.

       
         

       To pewnie żadna nowość, że wciąż brakuje mi czasu na cokolwiek i prace nad sklepem postępują w tempie ślimaczym. Mimo wszystko jednak postępują. W weekend udało mi się zamontować drzwi do sklepiku i zawiasy łączące dwie części skrzynki oraz wykończyć wnętrze. Niewiele to, ale zawsze coś. Z zawiasów przy drzwiach nie jestem zbyt dumna. W wersji pierwotnej miała zakryć je framuga, która jednak okazała się blokować drzwi przed całkowitym otwarciem. Postanowiłam więc zatuszować zawiasy farbą. 
           No i zrobiłam coś jeszcze... Niedawno wpadła mi w ręce książka z reprodukcją obrazu 'A London street scene' namalowanego w 1834 roku przez Orlando Parry'ego. Obraz od razu pokochałam. I wiedziałam, że ta miłość zostanie zminiaturyzowana. Tak oto powstały wiktoriańskie plakaty reklamowe, które zawisły na ścianach budynku. Plakaty są reprodukcjami prawdziwych wiktoriańskich ogłoszeń , głównie teatralnych, znalezionych w internecie. Popatrzcie.


        It is nothing new that I am short of time and the progress in the shop is slightly visible...but...  Last weekend I fixed the shop door and the hinges that keep together the two parts of the box. And I finished the shop interior. Not much but better than nothing.

        And I have managed to do one more thing... Not so long ago I got into my hands a book with a reproduction of a painting intitled 'A London street scene' painted in 1834 by Orlando Parry. It was love at first sight. And I understood immediately that that love had to be miniaturized. In this way some Victorian street posters 'were born'. They are mostly Victorian theatre posters that I found in the internet. They decorate the side walls of the shop. Just take a look.






niedziela, 18 stycznia 2015

Pamiątki z wakacji. Summer holidays souvenirs.

               
             

      No i mam! Pani Higgins się obraziła. Stwierdziła, że co to za życie na półce z książkami, bez własnego kąta, ciągle w tym samym ubraniu. Nie dziwię się jej, bo cały swój czas poświęcam na pracę przy sklepiku. Żeby więc podnieść ją trochę na duchu podesłałam jej pudełko pełne skarbów, wakacyjnych skarbów.


               W zeszłym roku, podczas spacerów nad morzem, nazbierałam trochę malusieńkich muszelek. Nie bardzo jednak miałam na nie pomysł. Długo, długo zastanawiałam się jak wykorzystać je do miniaturek. Oto co przyszło mi do głowy...
                  Listownik i koszyk zrobiłam sama. Pudełko pomalowałam i ozdobiłam. Ramki kupiłam, a muszelki to dar od matki natury. Wszystkie te przedmioty znajdą swoje miejsce w domku państwa Higgins...  w bardzo dalekiej przyszłości...

                And here we are! Mrs. Higgins is offended with me! She asked me what life it is to stay on the shelf full of books, without her own place and wearing the same clothes all the time. Well... I am not surprised... she's right. I have been dedicating all my free time to the shop. To calm her down a little I have given her a box full of treasures, holiday treasures.



                 Last year during the walks at the seaside I collected some really small shells. I didn't have any idea what to do with them. For many days I was thinking and thinking how to use them for my miniatures. And here is the result...
                 The letter box and the basket are made by me. The wooden box is painted and decorated by me. The frames are bought and the shells are the gift from mother nature. All the objects will be put into the Higgins' house... in the far future...


środa, 14 stycznia 2015

Witryny sklepowe. The shop windows.

           
          W ostatnich dniach cały swój wolny czas, którego niestety mam coraz mniej, poświęciłam zabawie z powstającym sklepikiem. Moim celem było ukończenie okien. Udało się i przyznaję, że jestem całkiem zadowolona, bo osiągnęłam zaplanowany rezultat. Okna są wykuszowe i mają półki, które, dzięki sposobowi ich zamontowania, można ściągać i przekładać. Nie do końca wiem jeszcze jaki towar wyłożę na ów półeczkach, więc będzie mi to zdecydowanie pomocne przy eksponowaniu przedmiotów takich jak ramy lub lustra. Półeczki wykonane są z balsy. 
            Oprócz witryn zaczęłam także pracować nad drzwiami. Te widoczne na zdjęciu nie do końca mnie przekonują. Nie są jeszcze skończone ani zamontowane, wstawiłam je tylko na potrzeby zdjęć.
            W poprzednim poście pisałam, że zakupiłam pierwszy mebel do sklepu - komodę. Dotarła właśnie dziś. Obok niej, na zdjęciu, stoi lustro. Lustro pochodzi z kolekcji RBA, dostępnej obecnie w kioskach. Dokleiłam do niego drewniane aniołki i obdrapłam trochę, żeby nie wyglądało na zupełnie nowe.


           Last few days all my free time I dedicated to my new shop. I wanted to finish the shop windows. I managed to do that and I must say that I am really satisfied with the result. I wanted something like bay windows with shelves. The shelves are removable and I can change their position. I am not sure what I will display in the windows so it will help me a lot in case of big objects such as frames or mirrors. The shelves are made of one millimeter thick balsa wood.

         Apart from the windows, I have started to make the door. The one in the photo is not finished yet and it is not fixed. I have just used it to take some photographs.
         In my last post I wrote that I had bought the first piece of furniture to the shop - a chest of drawers. It arrived this morning. Next to it, in the photo, there is a mirror that I bought with a magazine about the dollhouses. I have fixed two wooden angel faces to it and scratched it a little to make it seem used.








czwartek, 8 stycznia 2015

Magazyn osobliwości. The old curiosity shop.

       Magazyn osobliwości... czyli, używając współczesnego języka, sklep z drugiej ręki. Mój sklep nie będzie jednak współczesny, ale, jak pewnie domyśliliście się ze zdjęć, wiktoriański. Cóż poradzę, że uwielbiam wiktoriańską Anglię i Dickensa? Może moje poprzednie życie, jeżeli takowe miałam, spędziłam właśnie tam? Co do pomysłu z domkiem dla Higginsów... mi bardzo się podobał, ale pani Higgins powiedziała kategoryczne nie dla obdrapanego tynku i wilgoci. Twierdzi, że w jej wieku człowiek powinien siedzieć w wygodnych ciepłych kapciach przed kominkiem a nie walczyć z przeciągami i pleśnią na ścianach. Do rzeczy jednak...


        Udało mi się skończyć drugą część skrzynki. Jako, że do wieczka przyklejona była listewka o szerokości jednego centymetra postanowiłam wymienić ją na szerszą. Takim sposobem sklep zyskał dziesięć centymetrów głębokości. Skrzynka jest już w całości otynkowana i obdrapana gdzie trzeba. Wycięłam otwory okienne i drzwiowe i wykonałam okna, a raczej szyby okienne. Okna będą wykuszowe i większe niż otwory okienne. Same szyby wykonałam z antyram i patyczków do szaszłyków. Brakuje im jeszcze bocznych listewek, które nadadzą im odpowiednią głębokość.

          Przyznaję, że najbardziej podobało mi się "malowanie wilgoci". Użyłam żółtej tempery i torebki herbaty (zaparzonej). Teraz czas na drzwi i podłogę. Póki co, wczoraj, zupełnie przypadkiem, udało mi się wylicytować w sklepie internetowym pierwszy mebelek do sklepu. Tak zwany "tall boy" królowej Anny, czyli inaczej wysoka komoda. Już nie mogę doczekać się kiedy do mnie dotrze.

                 


              A curiosity shop... or, using the modern language, a second - hand shop. However, my shop won't be modern but Victorian, as you have probably understood from the photos, Well... I can't help it... I love Dickens and Victorian England. Maybe in my previous life, if I had one, I lived exactly there. About the idea with the Higgins' house in the box... I liked it very much but Mrs. Higgins said a categorical NO  to the shabby walls and the dampness. According to her, a person at her age should be sitting in front of a fireplace and not fighting with the mould on the walls. 
         

            To the point... I have managed to finish the second part of the box. I have changed the narrow strip of wood glued to the lid and the box is now ten centimetres deeper. The box is covered with stucco. I have cut out the window and door holes. I have made the shop windows but they still need side slats. The windows are made of glass taken from frames for photos and shish kebab sticks.
The most of all, I liked creating the dampness, though. I used a brewed tea bag and some yellow distemper paint. Now it's time to make the pavement and the door. By the way, yesterday, totally by accident I was able to buy the first piece of furniture to the shop. It is so called Queen Anne's tall boy. I can't wait the postman!





piątek, 2 stycznia 2015

Świąteczna wymiana. The Christmas swap.

     W tym roku, a właściwie, pisząc o tym dzisiaj, w roku ubiegłym, odważyłam się po raz pierwszy wziąść udział w międzynarodowej wymianie miniaturek o tematyce bożonarodzeniowej. W zabawie udział mógł wziąść każdy. Należało przygotować jedną, lub jeśli ktoś wolał inaczej, dowolną ilość miniaturowych przedmiotówi wysłać ją do przydzielonej przez organizatora osoby. Do mnie przyjechały miniaturki od Leny z Miniatyrmama. Popatrzcie co przygotowałam i co otrzymałam. Przyznam, że z wielką niecierpliwością oczekiwałam listonosza! Jeśli macie ochotę popatrzeć na przedmioty przygotowane przez innych uczestników wymiany zapraszam do Cateriny. http://leminisdicockerina.blogspot.it/


Last Christmas I took part in an international swap organized by Caterina. Everyone had to prepare one or more miniature itens connected with Christmas and to send them to a person indicated by the organizer. I got a packet prepared by Lena from Miniatyrmama. Look what I prepared and what I received. I must say that I was really impatient to open the envelope with the minis I got. If you want to see other partecipants' creations follow the link http://leminisdicockerina.blogspot.it/