środa, 25 marca 2015

Dwie kołyski. Two cradles.

               
       
           Tak to już jest, że dzieci czasem pojawiają się na świecie przez przypadek. Dobrze, że w moim przypadku mowa tylko o miniaturkach, ale jakby nie było, wpadka miała miejsce. Zupełnie "niechcianie" jednego dnia stałam się posiadaczką dwóch identycznych kołysek. Powiedzieć, że nie byłam nimi zachwycona, to za mało. Nie były zupełnie w moim stylu i nijak nie pasowały do mojej wizji domku. Poza tym, poza dwójką kilkuletnich miniaturowych dzieci nie przewidywałam już więcej maluchów w pokoiku dziecinnym. Los jednak zarządził inaczej...


                 Jedną z kołysek pomalowałam na biało, zmieniłam materac na ręcznie robiony mięciutki
kocyk, kotarę na ręcznie wyszywaną firankę i gotowe! Tak się złożyło, że kilka dni temu kupiłam dwie lalki - mamę i malutką córkę. Córka okazała się idealna do kołyski, a mama... no cóż, póki co, czeka w pokoju kucharki na dalszy rozwój sytuacji...
                 Druga kołyska znalazła swoje miejsce w sklepiku ze starociami. Obdrapałam z niej trochę farby, żeby wyglądała na starą i zużytą, a przede wszystkim, żeby pozbyć się namalowanych na niej kwiatów. Teraz służy jako pojemnik do przechowywania starych obrazów. Nie jestem jednak przekonana co do jej wyglądu... może przemaluję ją na ciemny brąz...
             
               



                     It sometimes happens that children "appear in the world by accident". It has happened to me, too. Fortunately, only in my miniature world... Involuntarily I have become an owner of two identical cradles. Saying that I didn't like them is not enough... I wasn't able to find a place in my house for them... they just didn't fit in my vision of the miniature Victorian house I possess. What's more, I didn't want any more children in the nursery... It seems that the miniature fate has changed my plans...
                 
               I painted one of the cradles white, exchanged the mattress for a comfy wooly blanket, a synthetic curtain for a hand-decorated curtain and here it is! A few days ago I bought two dolls, too, a mum and a little daughter. The daughter is just perfect for the cradle... and the mum... well, for the time being, the poor woman is waiting in the cook's room... We'll see what will happen with her.
                   The second cradle has been placed in the old curiosity shop. I have removed some white paint from the surface, mostly to make it seem older and to get rid of flowers painted on the cradle. It serves as a container for old paintings... I am not sure about the color of the cradle, though. Maybe I will paint it brown...






2 komentarze:

  1. Nie ma co narzekać. Pamiętaj, że w wiktoriańskich czasach dziecko było skarbem rodziny (ogromna śmiertelność wśród dzieci) i pojawienie się nowego potomka to było wielkie święto. Kołyski są śliczne, tr drugą możesz jeszcze bardzie odrapać i pobrudzić.

    OdpowiedzUsuń