Kącik uczniowski to coś, czego zupełnie nie było w moich miniaturowych planach. Owszem, obok pokoju dziecinnego znajduje się pokój guwernantki, ale tak naprawdę miała ona służyć bardziej jako opiekunka. Los jednak zdecydował inaczej. Kilka dni temu wybrałam się na poszukiwania spacerówki dla synka a wróciłam do domu z miniaturowym biurkiem. Znalazłam je w sklepie ze starociami i przykro mi było zostawić mi je tam takie samotne i niechciane. Więc je przygarnęłam. Od razu przyszedł mi do głowy pomysł, że biurko mogłoby stanąć w pokoju guwernantki, który jest jeszcze zupełnie pusty. Ale przecież samo biurko nie wystarczy by rozpocząć naukę. Tak więc stworzyłam mojemu miniaturowemu uczniowi prawdziwe wiktoriańskie książki.
W epoce wiktoriańskiej bardzo wiele dzieci, zwłaszcza tych biedniejszych, nigdy nie chodziło do szkoły. Zamiast nauki zmuszane były do pracy, by pomóc w utrzymaniu rodziny. Czasem uczęszczały do tzw. szkółek niedzielnych, gdzie uczono ich historii biblijnych i podstaw czytania. Do szkoły publicznej chodziły dzieci z średniozamożnych rodzin, te z rodzin bogatych pobierały nauki w domu do ukończenia dziesiątego roku życia a następnie wysyłane były do szkół takich jak Eton czy Harrow. Tyczyło się to chłopców, gdyż istniało bardzo niewiele szkół dla dziewcząt.
Jako że papier był bardzo drogi dzieci pisały na tabliczkach, które czyściły po sprawdzeniu poprawności wykonania zadań z dnia przez nauczyciela. Istniały jednak także książki do kopiowania, które uczyły kaligrafii. Ich autorem był Vere Forster. No i oczywiście nie mogło zabraknąć ich w moim kąciku uczniowskim. Oprócz książek kącik wyposażyłam także w mapy i atlas. Napewno znajdzie się tu także tablica, globus i liczydło, ale muszą poczekać w kolejce.
Actually, the student's corner is something that I did not plan. That's true that next to the nursery there is a governess's room but she was thought to be more a nanny than a real governess - teacher. Fate has decided for me. Some days ago I left home with an idea to buy a new push chair for my son but... I returned with a small desk from a second hand shop. I felt sorry for it, so lonely and not wanted in a dark shop and I bought it. Suddenly, an idea crossed my mind that it could be placed in the governess's room that for the time being is empty. Of course, a desk is not enough to start studying. I made for my miniature student real Victorian school books.
In Victorian era many children did never go to school. The poor children had to work to help to mantain their families. Sometimes they went to Sunday school where they were taught biblical stories and some reading. Children from middle class families went to school and rich children studied at home till they reached ten years old and then they went to public schools such as Eton or Harrow. They were school for boys, girls usually studied at home as there were very few schools for them.
Because the paper was very expensive the students wrote on boards, with a piece of chalk. They cleaned them every day after the lesson. However, there existed copy books that teached how to write in a beautiful way. Their author was Vere Forster. They couldn't be missing in my house. Apart from books I made two maps and a school atlas. I am going to make other school objects such as a big board, a globe and an abacus but they have to wait their turn.
świetne mapy, książka do kaligrafii i piórko ;-) No i biurko oczywiście!
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł. Książeczki mnie zachwyciły.
OdpowiedzUsuńDomek zaczyna wyglądać naprawdę jak z dawnej epoki. Życzę dalszej pomysłowości w urządzaniu pokoiku guwernantki.
OdpowiedzUsuń