No cóż... w wiktoriańskim sklepiku kolejne przemeblowanie i kolejna zmiana planów. Chyba muszę zacząć przyklejać meble i sprzęty na stałe, bo przekładam je w nieskończoność i nie potrafię zdecydować się na ostateczną wersję. A wszystko zaczeło się zupełnie niewinnie... Po raz kolejny zabrałam się za oglądanie zdjęć oryginalnego magazynu osobliwości, który Dickens uwiecznił w swojej książce. Oglądałam i oglądałam i zaczełam zastanawiać się, czy w sklepiku dałoby się jakoś zmieścić kominek (którego w moich planach nie było). Kiedyś myślałam o małym piecyku, zbudowałam nawet komin na dachu, ale kominek..... kominek..... ahhh ten kominek... tak, tak, w sklepie potrzeba było kominka... Zdecydowanie tak! Dodał wnętrzu wiktoriańskiego klimatu...
No i tak oto powstał kominek. Zrobiłam go z tekturowej okładki starego notesu i bambusowej listewki z podkładki śniadaniowej. Następnie całość pomalowałam akrylami. Wnętrze paleniska przybrudziłam czarnymi pastelami. Musze jeszcze znaleźć sposób na żarzący się wewnątrz ogień.
I should start to stick the furniture and other staff permanently... I rearrange the shop continuously and I cannot make up my mind about the final version.This time it all started with watching (another time) some photographs of the original Dicken's curiosity shop. I was watching them and watching and then I started to wonder whether it was possible to place a fireplace inside my miniature shop. I didn't have it in my plans. Once I thought about a small stove, I had even built a chimney on the roof. But a fireplace... a fireplace... oh yes... a fireplace... Yes, yes! The shop needed a fireplace! Absolutely! It has added more Victorian atmosphere to the shop.
And in that way the fireplace has been created... I made it of a cardboard cover of my old diary and a strip of bamboo from a placemat. Then I painted it with acrylics. I also used some black pastels to blacken the fireplace inside. Now I must think about some glowing fire.