wtorek, 24 maja 2016

Aż ślinka cieknie.... Mouthwatering...

           
             Zdarza mi się czasem brać udział w wymiankach... Uwielbiam czekać na paczuszki pełne miniaturowych skarbów. W ostatnim czasie dotarły do mnie aż trzy! W jednej z nich, oprócz fantastycznych szydełkowych poduszek, były owoce z Fimo. Równie piękne jak te, którzymi obdarza nas Matka Natura... tyle, że w ich przypadku Matką Naturą była Agnieszka. Ów owoce to chyba najbardziej obfotografowany "rekwizyt" w całym moim miniaturowym królestwie. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na zdjęcia... Są doskonałe i bardzo, ale to bardzo fotogenicznie! Na ich widok aż ślinka cieknie...

             I sometimes take part in swaps. I love waiting for packets full of miniature treasures! Recently, I have received tree of them. In one of the packets, apart from absolutely fantastic crochet pillows, I found some Fimo fruit: apples, bananas and peaches. They are as perfect as those created by Mother Nature but this time it was Agnes who created them. There is no other thing in my miniature kingdom used for photographs so many times. Why? Just look! The apples seem delicious and are extremely photogenic! 




poniedziałek, 16 maja 2016

Koszyki plażowe. Beach baskets.

         
          Plażowanie w wiktoriańskiej Anglii... to dopiero była przygoda! Drewniane przebieralnie na kołach ustawione na samym brzegu morza, kostiumy kąpielowe, które odsłaniały tylko łydki i przedramię, przejażdżki na osiołku... Brzmi ciekawie! Niestety Charlotte nie jest zwolenniczką nadmorskich przechadzek. Dziesięć minut spaceru a potem pół dnia w pralni żeby wyczyścić sukienkę z soli morskiej. Tak to tłumaczy. Mimo tego poprosiła mnie o plażowy koszyk. Nie wiem co z nim zrobi. Może postawi przy toaletce i będzie spoglądać na niego z nostalgią rozmyślając o ciepłych letnich wieczorach... Podejrzewam, że nawet jako wiktoriańska dama Charlotte musi przecież mieć jakieś ukryte pragnienia...Poprosiła więc uplotłam... a że pomysł bardzo mi się spodobał to skończyło się na całej serii plażowych koszyków. Chyba poczułam już wakacje...


           A seaside trip in Victorian England... yes, that was an adventure! Wooden changing "rooms" on wheels called bathing machines, swimming suits that uncovered only calves and elbows, donkey riding... Sounds interesting! Unfortunately, Charlotte is not very fond of seaside walks. Ten - minutes walk and a half day in the sculery trying to get rid of sea salt from the dress. She justifies it in this way. However, she asked me for a beach basket. I have no idea what she is going to do with it. Maybe she will put it next to her dressing table and will look at it and think about warm summer evenings... I am quite sure that , even as a Victorian lady, Charlotte must have some hidden desires... Well, she asked so I couldn't refuse. I liked the idea very much! Actually, I liked it so much that I have handwoven a series of beach baskets. I can feel summer already...





poniedziałek, 9 maja 2016

Białe szaleństwo. White folly.

         
         Przez ostatni miesiąc gościła u mnie mama. Moja mama oczywiście! Do teściowej zwracam się po imieniu, taki tutaj zwyczaj. Jeszcze dobrze nie zamknęłam za nią drzwi a już mi jej brakuje. No, ale wiadomo...mama to mama! Pomoże przygotować obiad, przypilnować dzieci, czasem wyręczy w codziennych czynnościach... taki dobry duszek. Dzięki niej w ostatnim tygodniu miałam więcej czasu na miniatury i mogłam zrealizować bieżące zamówienia i wymianki. I tak się złożyło, że znowu wszystko na biało! Powoli zaczynam się przekonywać, że biała "wiklina" to też piękna wiklina.  Kto wie, może któregoś dnia was zaskoczę i wymienię wszystkie moje plecionki z wiktoriańskiego domku na białe... To byłoby dopiero miniaturowe szaleństwo z mojej strony!
Ps. Fantastyczne owoce na zdjęciach to dzieła Agnieszki Wolskiej. Cudowne prawda?


        I had my mom with me last month. She has just left and I already miss her. But everybody knows...  Mom is mom! She helps with the kids, with the dinner preparatives, sometimes relieves of daily activities... a silent angel. Thanks to her last week I had more time for miniatures and I managed to complete all the commissions and exchanges. As you see in the photos everybody loves white wicker... Everybody except me... No, that's not true. I have already made so many white pieces that I actually like white wicker a little... Not much but who knows... maybe one day I will surprise you all and put some white baskets into my Victorian dollhouse. 

By the way, the fantastic fruit you see in the photo is made by Agnieszka Wolska. It is so perfect, isn't it?








poniedziałek, 2 maja 2016

Kosze na zabawki. Toys baskets.

                 
              Jak już kiedyś pisałam czasem nachodzi mnie wielka ochota na popełnienie "miniaturowego szaleństwa", na stworzenie czegoś co zupełnie nie jest mi potrzebne, coś innego, dziwnego, kolorowego bardziej niż zazwyczaj. Ostatnio takie właśnie szaleństwo udało mi się popełnić. Wszystko zaczęło się od małego filcowego misia mojej produkcji, który od dłuższego już czasu siedział na stryszku mojego sklepu. Postanowiłam zrobić kosz, w którym ów miś mógłby znaleźć wygodniejsze lokum. Wybrałam się do sklepu w poszukiwaniu farby, która swoim kolorem miała zainspirować mnie do działania. Okazało się jednak, że zainspirowała mnie nie jedna farba a aż cztery! Rezultatem tego jest poczwórne miniaturowe szaleństwo! Cztery kolorowe kosze na zabawki! A miś tylko jeden... teraz chyba czas na produkcję filcowych miśków...


                  I wrote you once that I sometimes like committing "miniature follies", creating objects that I absolutely don't need, objects that are different from my style, more colourful. Recently, I have commited one of such follies. No! Actually, not one! Four! It all started from a felt bear that I made quite a long ago. The bear has been living in the attic in the Old Curiosity Shop. I decided to make his life more comfortable and to create a basket for him. I went to my favourite shop to look for some inspiration for the colour of the basket. I found it immediately. Well, to tell the truth I found more than one inspiration... to be specific I found four different acrylic colours that were just perfect for the basket! What did I do? I made four baskets! Four baskets in a week. Unfortunately, the bear is only one. I suppose I will have to make a colony of felt bears now...