poniedziałek, 25 lipca 2016

Tekturowe ramki. Cardboard frames.

                   
              Nie bardzo wiem od czego zacząć i tym razem chyba zacznę od środka. Tak naprawdę tekturowe ramki wspomniane w tytule to tylko dodatek do tego o czym od dawna marzyłam... Świat królika Piotrusia i jego przyjaciół, a raczej przepiękne ilustracje  Beatrix Potter, którymi wzbogaciła swoje opowiadania dla dzieci, to coś, czego bardzo pragnęłam w moim miniaturowym pokoiku dziecinnym. W czym problem? Ano w tym, że obrazki nie należą do epoki, w której umiejscowiłam mój domek. Postanowiłam jednak przymknąć oko, ten jeden jedyny raz, bo warto!
                   Jako, że trudno było mi zdecydować się na jeden czy dwa obrazki zrobiłam ich kilkanaście. Wydrukowane na grubym papierze ilustracje oprawiłam w tekturowe ramki. Ilość ramek też hurtowa, więc przy okazji zrobiłam trzy portrety do biblioteki. Ramki pomalowałam akrylami. Myślę, że są całkiem przyjemne dla oka.

             I am not sure what to start with as the cardboard frames mentioned in the title are not the most important thing I wanted to write about. They are just an addition to something much more beautiful! Peter Rabbit and his friends or ,more precisely, illustrations by Beatrix Potter were one of the things I had always wanted to add to my nursery. Where was the problem then? Well, actually, Beatrix Potter "is not from my era" but this time, just one time I decided to close my eye and "let the pictures with my favourite rabbit enter  my miniature house". They are really worth it!
              I made a lot of pictures as I couldn't decide which illustrations I liked the best. I made a lot of frames, too. I made them with cardboard and painted with acrilics. I had so much fun and liked them so much that I created three more potraits to the library to use the remaining frames. I think they are really nice!




sobota, 16 lipca 2016

Szydełkowy czepek wiktoriański. A Victorian crochet bonnet.

                     
              Czasami zdarza mi się odpoczywać w godzinach popołudniowych, rzadko, ale jednak się zdarza.  Cisza, spokój, dzieci śpią a ja z całych sił staram się leżeć i nic nie robić. Uwierzcie mi, że nie wychodzi mi to zbyt dobrze. Nie umiem nic nie robić. Kiedy tylko przycupnę gdzieś na moment, słyszę jakiś wewnętrzny głos, który ciągle stawia przede mną nowe wyzwania. Może to moje miniaturowe ego do mnie przemawia? A może to lalki w jakiś przewrotny sposób próbują zawładnąć moimi myślami? Co by to nie było ostatnio podsunęło mi pomysł na zrobienie czepka na szydełku. Nadal twierdzę, że nie potrafię szydełkować, ale do zadania podeszłam z pełnym zaangażowaniem. Przejrzałam kilka zdjęć wiktoriańskich dam, znalazłam odpowiednią nić i ... do boju. Wzór wymyśliłam sama, "na poczekaniu". Zastanawiam się jakim cudem udało mi się zrobić rzeczony czepek, bo otwarcie przyznaję, że wszystkie sploty i ozdobniki w tym "tworze" to czysta improwizacja....Co mi wyszło oceńcie sami. 

                      Sometimes I take a little rest in the afternoon. Not often but sometimes it really happens. It is not an easy thing for me to lie still on the bed and do nohing. I am not good at it! Not at all! I immediately hear some internal voice that encourages me to do something, to try new things. Who knows... maybe it is my miniature ego that talks to me, or... maybe they are my dolls that try to "invade" my thoughts... Whatever it may be ,the last time I heard it, it encouraged me to crochet a bonnet. Even if it knows perfectly that I am not able to crochet! However, I decided to try. I looked for some old photographs, found some nice cotton thread and... I started my fight with the 0,5 mm crochet hook. Don't ask me how I managed to do it but I crocheted a Victorian bonnet. I developed the pattern by myself, from head, while crocheting. Just take a look!




niedziela, 10 lipca 2016

Łóżko dla guwernantki. A bed for the governess.

                 
        Ostatnio wspomniałam, że w mojej wiktoriańskiej kamienicy przybyło kilka drobiazgów. Jednym z bardziej znaczących jest łóżko dla guwernantki. Właściwie to mój plan zakładał, że łóżko stanie w pokoju guwernantki, ale jak wiadomo, plany lubią się zmieniać.  Łóżko zrobiłam z grubej tektury, uszyłam materac, pościel i wstawiłam do pokoju na poddaszu. Pewnie by tam zostało, gdyby nie to, że przeglądając jeden ze sklepów internetowych znalazłam drewniane łóżko o jakim zawsze marzyłam. Łóżko tanie, bo chińskie, co do mnie dotrze i czy będzie takie jak na zdjęciach... któż to wie. Nie mogłam jednak nie skorzystać z okazji... Tymczasem tekturowy mebelek ostatecznie zamieszkał w pokoju dla służby. Kucharka już od dawna ma swoje łóżko, teraz wyspać będzie się mogła także służąca. A guwernantka... jeszcze trochę poczeka na odpoczynek. Póki co może zdrzemnąć się na bujanym fotelu w pokoju dziecinnym.

                   I mentioned in my last post that there are some new items in my dollhouse. One of them is a new bed. I made it of thick cardboard. It was ment to be a governess's bed but one day I was taking a look at some internet shops and I found a wooden bed I had always wanted to have in my dollhouse. It was cheap and... chinese. I am not sure what is going to arrive to me but I still have a little hope it will be just as I desire it. In the meantime I found a new place for the cardboard bed - the staff's room. The cook has already had a bed for quite a long time so the new one is for the maid. And the governess? Well, she has to wait a little longer... She may always take a nap in the rocking armchair in the nursery...