Ostatnie dwa tygodnie spędziłam na wakacjach. Tak, wakacje w rodzinnym domu to to, co kocham najbardziej! Przepyszne kąski podsuwane przez mamę, wspólnie spędzone wieczory, pogawędki z tatą. Wszystko takie cudowne, wyczekane... tylko pogoda zawiodła. Siedemnaście deszczowych dni! Ani do ogrodu, ani na spacer, ani na grzyby... pogoda iście szydełkowa! Co więc było robić? Udałam się do pasmanterii po szydełko i dłubałam sobie. Udało mi się zrobić chustę, o której już dawno myślałam, oraz malusieńką torebkę i jeszcze mniejszy czepek dla niemowlaka. To dopiero wyczyn! Zrobiłam też okrągłą poduszkę, ale nie zadecydowałam jeszcze o jej losie. Niezbyt mi się udała. Chustę od razu zagarnęła Charlotte. Podobno było jej zimno pod moją nieobecność! Ta to dopiero potrafi udawać i zmyślać. Prawdziwa wiktoriańska krętaczka! No, ale niech jej będzie, bo chusta ładnie na niej leży.
wtorek, 23 sierpnia 2016
Szydełkowa pogoda. Crochet weather.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
So beautiful crochet works!
OdpowiedzUsuńPodziwiam umiejętności - chusta, poza tym, że bardzo ładna, to świetnie układa się na małej modelce:)
OdpowiedzUsuńTe ha quedado muy bien,el chal le sienta fantástico a la señora!!
OdpowiedzUsuńBesos.
Sorry it rained for 17 days! But am glad you had a chance to use your talents and create this gorgeous little shawl and bonnet.
OdpowiedzUsuńUn chal muy bonito.
OdpowiedzUsuńNo proszę jak to pogoda potrafi sprzyjać twórczemu działaniu ^_^ Śliczne. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńmiło zajrzeć do Twoich kobitek :)
OdpowiedzUsuń