sobota, 7 lutego 2015

Malwa. A hollyhock.

                   
          

            Po różach dla pani wiktoriańskiej kamienicy jakoś nie mogę rozstać się z kwiatami. Chyba to tęsknota za wiosną tak na mnie działa. Zabrałam się więc do tworzenia nowej rośliny. Tym razem to malwa. Właściwie sama nie wiem dlaczego właśnie malwa... może dlatego, że kojarzy mi się z cudownym dzieciństwem na wsi. Kolor żółty,bo właśnie taki papier miałam pod ręką. Następna będzie różowa. Przyznaję, że pracy było sporo bo każdy kwiatek lepiłam  z czterech wycinanych ręcznie płatków, każdy listek wycinałam i malowałam akrylami. Ale chyba było warto. Mi i pani Higgins malwa bardzo przypadła do gustu.




                        After the roses for the lady from the Victorian house I cannot forget about flowers. I suppose I miss the spring. So... I decided to create another plant. This time I chose to make a hollyhock. Why? Actually, I am not sure... maybe because it remembers me my happy childhood in the countryside. It is yellow because it was the only paper I got at home. The next one is going to be pink. It required a lot of work, each flower is handmade by joining together four handcut petals, every single leaf is also handcut and painted with acrilics. But I think it was worth working so hard. I like my  hollyhock very much and so does Mrs. Higgins.



Tak wyglądał początek... At the beginning...



A tu już gotowa malwa pod troskliwym okiem pani Higgins. Póki co nie zdecydowałam jeszcze o przeznaczeniu rośliny, więc pani Higgins ma nadzieję, że malwa trafi do jej ogrodu. Ogrodu, którego nie ma i jeszcze długo nie będzie ( z braku miejsca i czasu).

Ang here is the finished hollyhock cared for by Mrs. Higgins. I havent' d decided what to do with the plant yes, so Mrs, Higgins hopes it will be put in her garden. The garden that does not exist yet and won't exist for few next years (mostly because of lack of time and space).





2 komentarze: