czwartek, 30 czerwca 2016

Pierwsze przygotowania. First preparations.

               
       
        Ostatnie dwa tygodnie były dla mnie bardzo pracowite. Udało mi się ukończyć dwa spore zamówienia i zaczęłam przygotowywać pierwsze koszyki na targi. Niby do października daleko, ale nie lubię zostawiać rzeczy na ostatnią minutę. Zaczęły się wakacje więc i mniej czasu na miniaturki. Nie wiem jeszcze do końca co chciałabym wysłać do Holandii więc na początek kilka koszyków na zabawki (ozdobionych francuską koronką i jedwabnymi wstążkami) oraz kilka koszyków "gospodarskich", przydatnych w domu lub ogrodzie.
             W tym tygodniu zrobiłam sobie wolne od koszyków i "pobawiłam się" domkiem. Zrobiłam kilka drobiazgów do biblioteki, łóżko dla służącej, wymieniłam kilka obrazów w salonie dla gości. Wszystko to pokażę wam następnym razem.

                 Last two weeks were very busy for me. I managed to complete two quite big custom orders and I started preparations for the Dollhouse Show in the Netherlands. I am not sure what to prepare yet so I started with some toys baskets decorated with French lace and silk ribbons and some smaller baskets used in the kitchen or in the garden.
                    This week I don't make any baskets. I play with my dollhouse. I have made some new items for the library and a cardboard bed for the maid, I have replaced some paintings in the guests' parlour. I will show you all these changes in the next post.








czwartek, 16 czerwca 2016

Haftowane obrazki. Embroided pictures.

                   


         Ostatnio wszystko mi się psuje... komputer, telefon, zęby, nawet kręgosłup odmawia posłuszeństwa. Podobno nieszczęścia chodzą parami, do mnie dotarły w kwartecie. No, ale jak to mówią, po deszczu zawsze wychodzi słońce. Mam nadzieję, że u mnie pojawi się również tęcza. Koniec marudzenia! W końcu nie po to piszę ten post. Dziś o haftowanych obrazkach do pokoiku dziecinnego. Dotarły do mnie, wraz ze wspaniałą szydełkową serwetą i haftowaną poduszką, z wymianki z Gabrielą. Miały być odpowiednie do pokoiku dziecinnego... no i są! Bo cóż może być bardziej odpowiedniego niż fantastyczne postaci z książek ilustrowanych przez Kate Greenaway?

                   Nie bardzo wiedziałam jak je oprawić, nie chciałam ciężkich złotych ram, które przytłaczałyby delikatne hafty . Ostatecznie postawiłam na "tekturowe drewno". Jak na pierwszy raz wyszło całkiem nieźle. Noszę się już z zamiarem wymiany połowy ram obrazowych w moim domku. Ale to dopiero za jakiś czas, bo póki co siedzę po szyję w koszykach... a może nawet po uszy... 

                     I haven't been a very lucky person recently. There are many things in my life that has broken... my computer has broken, my mobile phone has broken, even my teeth and my spine don't want to colaborate! Well, they say that misfortunes come in pairs... but a quartet is too much! However, I do hope better days will come soon and I will see not only sunshine after the rain but a little rainbow , too. But I am not here to complain... I wanted to show you some embroided pictures that I received from my friend Gabriela. I wanted them to be perfect for my nursery and they surely are! Is there anything more suitable for a nursery than pictures with Kate Greenaway's little girls? 
                       I wasn't sure how to frame them. I didn't want heavy golden frames because the embroided pictures are very delicate. I made "wooden" frames of cardboard. I am quite happy with the result. I think I will change some other frames in my dollhouse, too. I will change them when I have time... which I don't have now. I am immersed in the baskets for the time being!




A tutaj nowe koszyki nad których ilością przestałam już panować!
And here are some new baskets. I actually have stopped counting them!




środa, 1 czerwca 2016

Kufer do sypialni. A bedroom chest.

           
       Ostatnio wiele się u mnie dzieje. Pochwalę się, że po raz pierwszy zostałam zaproszona na międzynarodowe targi miniatur do Holandii. Niby nic takiego, ale dla mnie to wielki zaszczyt i satysfakcja z tego, że ktoś dostrzegł moją pracę. Nie jadę, bo sytuacja życiowa taka ,a  nie inna. Koszyczki za to pojadą, dzięki uprzejmości i wspaniałomyślności moich koleżanek miniaturzystek! Może w przyszłym roku uda się osobiście!
            Tymczasem w zeszłym tygodniu znalazłam wreszcie czas by upleść coś do mojego domku. Coś o czym myślałam już od dawna! Kufer do sypialni. Zastanawiałam się nad kufrem w kolorze biszkoptowym, potem białym, potem był pomysł na kość słoniową... Ostatecznie wybrałam dość odważnie jak na epokę witoriańską... kolor mięta! Kufer miał być  ozdobny, tak by pasował do wnętrza. Miał też być unikatowy i przykuwać uwagę... Chyba się udało! Do kompletu zrobiłam też mały kuferek podróżny. A nuż Charlotte wpadnie na pomysł, by wybrać się do kuzynki na angielską wieś... Kuferek będzie jak znalazł... Kapelusze do koloru też.

            Recently, a lot of good things has happened to me. I have been invited to Dollhouse Nederland Show which takes place in October in Ulft. I know, for many of you  it's not a big thing but I am really happy that someone has appreciated my work. I won't go, not this year, unfortunately. However, my baskets will take part in the show thanks to my friends. 
             Last week I finally found some time to handweave something to my dollhouse. Something that I had been thinking of for quite a long time. A bedroom chest. I was quite unsure about the colour. At first I thought about brown biscuit chest, then about a white one, then... an ivory one. Finally, I chose... MINT!  A daring choice as for the Victorian era. I wanted the chest to be decorative, unique and to eye-catching. I think I have been successful! There is a small travelling basket that goes with the chest and two hats. Who knows... maybe one day Charlotte will want to pay a visit to her cousin in the English countryside...