piątek, 24 marca 2017

W kolorze mięty. In mint.

             Tym razem będzie o pewnym zamówieniu... zamówieniu, którego realizacji podjęłam się z wielką przyjemnością. Nie ukrywam, że czasem zdarzają mi się zamówienia na mebelki i że bardzo je lubię. Nie chodzi mi tu o wynagrodzenie, jakie za nie otrzymuję, ale o to, że te zamówienia pozwalają mi na rozwijanie skrzydeł. Niestety mój domek, chociaż sporych rozmiarów, nie jest w stanie pomieścić w swoich wnętrzach niezliczonej ilości plecionych kufrów, kołysek czy koszy na bieliznę. Czasem chciałabym upleść coś innego nowego, ale nie mam już na to miejsca i ostatecznie pomysł ląduje w szufladzie, a raczej w zeszycie z zapiskami. Tym razem też tak było. Od dawna zastanawiałam się nad miętową kanapą. Chciałam, ale się bałam... że może kanapa to jednak tylko w brązach, że nie będzie pasować do żadnego z pomieszczeń w moim domku... Aż któregoś dnia dostałam zamówienie... na miętową kanapę właśnie. Do tego miętowy kufer i fotel... i łóżeczko w kolorze kości słoniowej. Zakasałam więc rękawy, zafarbowałam nici i zabrałam się do wyplatania. Co z tego wyszło oceńcie sami.

This time I want to tell you about a custom order I got. Yes, I sometimes accept custom orders. I like them, not as much for the money I get, but because thanks to them I may create new and particular objects. Unfortunately, my dollhouse is already full of all kinds of handwoven objects and I cannot realize all my ideas as I don't have enough space where I could keep them. About two months ago I was asked to create a special set, something I had been thinking about for a long time before the order but I hand't been convinced enough to create it... A mint coach... and a mint armchair. I was really happy that someone asked me to create the mint furniture and it was really fun for me to complete the order. Just look yourself how it turned out. I am really satisfied.



piątek, 17 marca 2017

Szycie ręczne. Hand sewing

                   
               Przez ostatnie kilka dni odpoczywałam od wyplatania... Od wyplatania, ale nie od miniaturek! Ba! Błogi stan miniaturowego tworzenia towarzyszył mi prez cały tydzień. Co robiłam? Oddawałam się szyciu ręcznemu.
Prawdopodobnie każdy, kto regularnie czyta moje posty, zrozumiał już, że jestem nieuleczalnie zakochana w lalkach Heidi Ott. Dlaczego? Sama nie wiem... W każdym razie, w zeszłym tygodniu dotarła do mnie kolejna. Inna niż poprzednie, bo będzie to moja jedyna lalka stylizowana na współczesną. Dotarła naga oczywiście. Dostała perukę, imię - Greta, oraz odzienie. Z szyciem odzienia było ciężko, bo malutkie to takie (laleczka ma 13,5 cm), a gdzie tu zapięcia, guziczki, pętelki. Najgorzej jednak było z butami. Póki co dostała tylko jedną parę, bo na kolejne nie starczyło mi cierpliwości...


                    Last week I didn't handweave anything. I had to relax. However, it doesn't mean I didn't
do anything in miniature. Of course I did! I spent last week hand sewing miniature clothes. Probably all of you who follow my blog have already understood that I am deeply and incurably in love with Heidi Ott dolls. Why? I don't know... But I have another one! She arrived last week, naked of course. She got a wig, a name - Greta and some clothes from me. She will be the only modern stylised doll I have. It was not an easy task to sew clothes for her as the doll measures only 13,5 cm but I do like hand-sewing. The real problem was with the shoes... That's why she's got only one pair. I have lost my patience... 









wtorek, 7 marca 2017

Kapelusze przeciwsłoneczne. Sun hats.

          W zeszłym roku uplotłam moim lalkom kapelusze przeciwsłoneczne. Przebudowując szklarenkę pomyślałam, że ów kapelusze ładnie by się w niej prezentowały. Odnalazłam je w szafie w jednym z tysiąca pudełeczek z miniaturami, położyłam na stole i zadowolona z siebie i z pomysłu, na jaki wpadłam poszłam zaparzyć sobie herbatę... W międzyczasie kapeluszami zainteresował się mój kot... Nie wiem czy chciał sobie na nich naostrzyć pazury czy zęby, ale kiedy wróciłam było już po kapeluszach... Musiałam upleść nowe. Uplotłam do nich także koszyki plażowe. Nie wiem czy moje lalki będą chciały siedzieć same w domu, kiedy ja wyjadę na wakacje. Muszę je wyposażyć na letnie wypady. W końcu do morza mamy tylko trzy kilometry...


Last year I made sun hats for my dolls. Working on my greenhouse I thought that those hats would look nice inside there laying on the working table or on the chair. I searched for them in one thousand of little boxes with miniatures I keep in my wardrobe. When I finally found them I put them on the table in the living room and satisfied went to the kitchen to prepare some tea. In the meantime, my cat got interested with the hats... I am not sure what he wanted to do with them but when I came back I found some remains of my hats under the table. Silly me! I had to handweave some new hats. I made beach baskets that match them, too. Well, I don't know what my dolls will do when I will go on holiday. I must accessorize them in case they would like to go the beach. We live only three chilometres from the sea...